PROLOG
W obecnych granicach Krakowa (i to całkiem niedaleko ścisłego centrum) znajdują się tereny, które w XIX wieku zachwycały mieszczan, a przede wszystkim artystów żyjących w królewskim grodzie. Ówcześnie niby zwykła wieś Bronowice Małe, tak naprawdę wcale taką zwyczajną nie była. Położona w malowniczej okolicy, ukształtowanej wzniesieniem Pasternika z Wróżnią Górą i Rowem Krzeszowickim odznaczała się pięknym, nieregularnym, dodatkowo udekorowanym licznymi, uroczymi kapliczkami krajobrazem, który fascynował takich artystów jak Leon Wyczółkowski, czy Włodzimierz Tetmajer. Założył ją znamienity rycerz Bruno, a mieszkańcy wiedli przez wieki jak na polskie realia stosunkowo spokojny żywot, będąc od czasu do czasu świadkami wydarzeń całkiem niemałej wagi. Wszak tu w drodze do Krakowa w 1306 roku, z całą świtą przybył Władysław Łokietek, w 1518 roku Zygmunt Stary witał swoją przyszłą żonę — Bonę Sforzę d’Aragon, tutaj też w 1657 roku zatrzymał się powracający ze Śląska król Jan Kazimierz. W 1863 roku Austriacy zbudowali umocnienia Twierdzy Kraków, (pozostałości możemy oglądać do dnia dzisiejszego), a 16 lat wcześniej linię kolejową Kraków-Mysłowice, która przyczyniła się znacznie do poprawy sytuacji materialnej mieszkańców.
Warto też wspomnieć, że już w 1817 w Bronowicach działała szkoła podstawowa, w której uczyły się wiejskie dzieci! Wieś należała więc do całkiem dobrze sytuowanych, a jej mieszkańcy z dumą paradowali w pięknych krakowskich (do dziś najbardziej rozpoznawalnych) strojach. Z kolei Młoda Polska, której Kraków śmiało można uznać za kolebkę, w swoim artystycznym manifeście odrzucała standaryzację i technityzację życia, antagonizmy społeczne i mieszczańską, pełną kołtunerii obyczajowość. Nie dziwi zatem, że zainteresowanie klasą chłopów (ich mentalna wartość jeszcze wzrosła po Insurekcji Kościuszkowskiej), obyczajami — i do tej pory — słabo docenianą, zrodzoną z naturalnych korzeni kulturą, rozwinęło się w tym okresie niezwykle intensywnie. Ba, nawet do tego stopnia, że efektem finalnym tej fascynacji było niejedno, wspólne miejsko-wiejskie życie.
AKT I — Skandal na miarę epoki
Jednym z „pionierów” mody życia z chłopami był szlachcic, gruntownie wykształcony na zagranicznych uczelniach
i utalentowany artysta (później zwany
malarzem wiejskiego życia) Włodzimierz
Tetmajer. 11 sierpnia 1890 roku w kościele Mariackim na Rynku w Krakowie,
z udziałem barwnego orszaku i kapeli, ale wbrew woli rodziny (ojciec nigdy
tego związku nie zaakceptował), bierze
ślub z szesnastoletnią chłopką, Anną
Mikołajczykówną. A ponieważ Tetmajer, niezwykle uroczy erudyta, był ulubieńcem krakowskich salonów, których
bywalcy równie ochoczo spędzali czas
na dyskusjach o sprawach ważnych, jak
i na płytkich ploteczkach – wydarzenie szybko urosło do rangi miejscowego
skandalu. I jak to w Polsce bywa, otoczenie podzieliło się na dwa obozy.
Jedni może trochę zaciekawieni, a może
nawet pełni uznania dla prekursorskiej
drogi akceptują ten związek, dla innych
jest on jednak szalonym i nieodpowiedzialnym wyczynem dobrze rokującego
Z czasem Tetmajerówka zmienia właściciela. W 1908 roku Lucjan Rydel, młodopolski poeta, doktor prawa i znany
tłumacz odkupił posiadłość i zaadoptował dom zgodnie z projektem znanego
krakowskiego architekta, Józefa Pokutyńskiego, zastępując strzechę dachówką oraz dostawiając świetlicę, obszerną
murowaną pracownię wraz z poddaszem
mieszkalnym. Po czteroletniej budowie
budynek zyskał bardziej reprezentacyjny wygląd charakterystycznego dworku
w stylu klasycystycznym. Rydel wprowadza się tam z żoną, można jednak
powiedzieć, że wszystko zostało w rodzinie, ponieważ jego wybranką jest …
siostra Anny, Jadwiga Mikołajczykówna.
Ich przedślubna znajomość trwała bardzo krótko, gdyż poznali się w lipcu 1900
roku, a już w listopadzie wzięli ślub.
Choć mogłoby się wydawać, że Kraków
powoli przyzwyczaił się do „dziwactw”
artystycznej elity, chłopomania trwała
przecież w najlepsze, nie tylko Tetmajer, ale nawet Wyspiański związani byli
z kobietami niższego stanu, to z jakichś
powodów akurat ten związek spotkał się
z powszechną krytyką. Wprawdzie matka poety, choć sceptyczna, ostatecznie
młodym pobłogosławiła, to jednak całe
mieszczaństwo zwróciło się przeciw
nim. Jadwidze pluto pod nogi, szarpano
za chustę i zapaskę wykrzykując tak, by
bardzo dobrze słyszała:
malarza, co aż nadto widoczne było w komentarzach:
„…malarz Tetmajer ożenił się z prostą dziewczyną wiejską, która dotąd chodzi jako
chłopka, co może i lepiej, gdyż w kapeluszu
jeszcze by może dziwaczniej wyglądała.(…)
Mąż jej przeważnie maluje wiejskie obrazki i to z prawdziwym talentem, czy jednak
z taką wiejską babą może być szczęśliwy
człowiek wykształcony?”
Sam zainteresowany, choć pewny swojej
decyzji, również mocno tę sytuację przeżywał, żaląc się do przyjaciół:
„Cały Kraków odwrócił się ode mnie, mniejsza by o to było, nie dbam o tę całą gromadę
marnych filistrów, ale co gorzej szkodzą mi
wszyscy na każdym kroku. (…) Z rodziną mam
fatalne przejścia, bo ojciec znać mnie nie chce.
Jednym słowem straszne awantury”.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że
Mikołajczykowie, jak na stan chłopski,
byli całkiem dobrze wykształceni. O Jacku, ojcu panny młodej mawiano, że jego
największym skarbem są trzy urodziwe
córki oraz cała masa książek. Z kolei matka – Jadwiga – dowcipna i rezolutna, pochodziła ze słynnego bronowickiego rodu
Czepców, znanego z aktywnego zaangażowania w kwestie społeczne i narodowe.
Ostatecznie młodzi wyprowadzają się
z Krakowa i pomimo trudnej na początku sytuacji materialnej, na zakupionej
od wiejskich teściów ziemi, remontują starą pół-chałupę, pół-dworek nazwany Tetmajerówką. Dom był drewniany i kryty
strzechą, zyskał jednak charakterystyczne dla szlacheckiej architektury, drewniane podcienie z gankiem pokrytym
gontem. Szczyt nad wejściem przypominający nieco klasyczny fronton ozdobiony
był herbem rodziny Tetmajerów. Annie
i Włodzimierzowi żyło się w nim całkiem
dobrze. On malował i działał społecznie,
ona dbała o rodzinę, a pracy miała niemało, gdyż Tetmajerowie doczekali się aż
dziewięciorga dzieci. Generalnie małżeństwo było niezwykle udane, pełne miłości, zrozumienia i wzajemnego szacunku.

AKT II — Mezalians nie do zaakceptowania
Z czasem Tetmajerówka zmienia właściciela. W 1908 roku Lucjan Rydel, młodopolski poeta, doktor prawa i znany
tłumacz odkupił posiadłość i zaadoptował dom zgodnie z projektem znanego
krakowskiego architekta, Józefa Pokutyńskiego, zastępując strzechę dachówką oraz dostawiając świetlicę, obszerną
murowaną pracownię wraz z poddaszem
mieszkalnym. Po czteroletniej budowie
budynek zyskał bardziej reprezentacyjny wygląd charakterystycznego dworku
w stylu klasycystycznym. Rydel wprowadza się tam z żoną, można jednak
powiedzieć, że wszystko zostało w rodzinie, ponieważ jego wybranką jest …
siostra Anny, Jadwiga Mikołajczykówna.
Ich przedślubna znajomość trwała bardzo krótko, gdyż poznali się w lipcu 1900
roku, a już w listopadzie wzięli ślub.

Choć mogłoby się wydawać, że Kraków
powoli przyzwyczaił się do „dziwactw”
artystycznej elity, chłopomania trwała
przecież w najlepsze, nie tylko Tetmajer, ale nawet Wyspiański związani byli
z kobietami niższego stanu, to z jakichś
powodów akurat ten związek spotkał się
z powszechną krytyką. Wprawdzie matka poety, choć sceptyczna, ostatecznie
młodym pobłogosławiła, to jednak całe
mieszczaństwo zwróciło się przeciw
nim. Jadwidze pluto pod nogi, szarpano
za chustę i zapaskę wykrzykując tak, by
bardzo dobrze słyszała:
"To ta małpa co Rydla zbałamuciła” lub „Po
ileż to Rydel płacił za tą dziadówkę?"
Doszło nawet do tego, że młoda małżonka na miasto wychodziła w nocy i na dodatek z asystą. Znamiennym był też fakt,
że nie tylko pruderyjne mieszczaństwo
krytykowało ten związek, a nawet liberalne, artystyczne środowisko nie odnosiło się do niego z entuzjazmem. Różnica
pozycji była oczywista, przecież Rydel
był synem szanowanego lekarza i profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednakże i ojciec Tetmajera pełnił funkcje
posła do Sejmu Krajowego Galicji i marszałka powiatu nowotarskiego. Może
o powszechnej niechęci zdecydowała
odmienna od Włodzimierza osobowość
Rydla. Ten pierwszy, wychowywany
na szlacheckim dworze od zawsze miał
dla niższego stanu ogromny szacunek
i cieszył się również ich autentycznym
przywiązaniem. Lucjan, urodzony w inteligenckim, miejskim środowisku, podkrakowską wsią zafascynował się dość
nieoczekiwanie i według znajomych
małżeństwo zostało zawarte głównie dla
mody i literackiego kaprysu, co aż nadto
dosadnie ocenił Tadeusz Boy -Żeleński:
„Małżeństwo Rydla miało, jak wspomniałem, zupełnie inny charakter, niż małżeństwo Tetmajera. Tamto było czymś samorzutnym, śmiałym, urodziło się z serca
i oczu, to – z głowy i z papieru”.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że
małżeństwa dwóch czołowych artystów
(którzy w tych czasach mieli rangę dzisiejszych celebrytów), z dwoma chłopskimi siostrami nie mogło przejść całkowicie bez echa. A warto wspomnieć,
że i trzecia z sióstr — Marysia — miała
wyjść za malarza Ludwika de Laveaux,
jednak przedwczesna śmierć artysty położyła kres tym planom. Gdyby i one się
ziściły, dopiero miałby Kraków o czym
plotkować, wszak już te wystarczyły, by
w krakowskich kuluarach krążyło sarkastyczne powiedzonko, że:
„Szlachcice żenią się z szlachciankami,
chłopi z chłopkami, a artyści z … Mikołajczykównami”.
Na szczęście, wbrew powszechnej opinii,
Jadwiga i Lucjan tworzyli parę równie
zgodną co Włodzimierz i Anna. Jednak
zmęczeni nieustającymi przytykami środowiska mieszczańskiego, od 1912 roku
w dworku zwanym teraz Rydlówką
spędzali spokojne dni z dwójką swoich
dzieci. Zanim jednak wprowadzili się
do niego na dobre, w tym samym domu
korzystając z gościnności Tetmajerów, 12 lat wcześniej, 20 listopada 1900
roku zorganizowali trzydniowe wesele,
które za sprawą jednego z gości, z prywatnego przyjęcia stało się tematem publicznym, a zarazem kanwą literackiego
arcydzieła.
AKT III — Konsekwencje pewnej sztuki
Przyjaźń Stanisława Wyspiańskiego
z Lucjanem Rydlem sięga wieku nastoletniego obu panów, gdyż poznali się jeszcze w 1883 roku. Obaj są prawie równolatkami o innym jednak usposobieniu
(małomówność Wyspiańskiego zderzyła
się z legendarnym wręcz gadulstwem
Rydla), ale o podobnej wrażliwości i zainteresowaniach. Pomimo odmiennej
sytuacji materialnej, przebywania czasowo w różnych zakątkach Europy, a także
różnic poziomu talentu, przez lata trwali
w wyjątkowych i koleżeńskich stosunkach. Wprawdzie Wyspiański niejednokrotnie w ostrym tonie wypowiadał się
o dziełach Rydla, a w ocenie Boya-Żeleńskiego nawet przez niego sam zaczął
pisać:
„… rozwija ciągły wysiłek, aby zmusić Rydla
do lotu, do wielkich dzieł; sam pochłonięty
wówczas malarstwem, oczekiwał po Lucjanie, że wcieli w poezję to, co tłukło się w nim
samym; straciwszy tę nadzieję, wziął się
do pisania sam, a na Rydla jak gdyby machnął ręką”.
Jednak ta krytyka nigdy nie wpłynęła
na osłabienie ich wspólnej więzi. Lucjan
doskonale rozumiał, że stoi za nią przyjacielska troska o poziom twórczości poety. Kres zażyłości położył dopiero ślub
Rydla, a raczej związane z nim okoliczności. Najpierw Wyspiański odmówił bycia świadkiem, albowiem na uroczystość
nie została zaproszona, również chłopkiego stanu, a od trzech dni świeżo
upieczona żona artysty – Teodora Pytko.
Ostatecznie po emocjonalnych debatach
konflikt zażegnano, jednak Wyspiański
poczuł się głęboko dotknięty. Z kolei
następstwem dramatu „Wesele” była
uraza Rydla, którego zabolało przedstawienie jego samego w wersji prześmiewczo-komicznej, a wrażliwej i delikatnej Jadwigi Mikołajczykówny jako
dość topornej chłopki, wyrażającej się
w sposób tak prosty, jak ponoć nigdy nie
mówiła. Wprawdzie Wyspiański twierdził, że dzieło jest literacką kompilacją,
a do pierwowzorów nie należy zbytnio
przywiązywać konkretnych osób, jednak
na projektowanym przez siebie afiszu,
obok nazw postaci umieścił prawdziwe
dane oraz dość popularne przezwiska.
Skandaliczną sytuację uratowała dopiero matka Lucjana Rydla, która na własny
koszt wydrukowała nowe afisze teatralne ze zmienionymi imionami.
Zresztą swoją genialną sztuką Wyspiański podpadł nie tylko rodzinie Rydlów, ale
właściwie całej ówczesnej elicie. Pomysł
napisania narodowego dramatu, w którym autor niezwykle inteligentnie ironizuje na temat naszych narodowych przywar i różnego podejścia poszczególnych
warstw społecznych do kwestii niepodległości ojczyzny, powstał w Rydlówce,
a za kanwę historii posłużyło wspomniane już wesele. Sytuację tak przedstawia
Boy-Żeleński, również będący gościem
na tym przyjęciu:
„…całą noc oparty o futrynę drzwi, patrząc
swoimi stalowymi, niesamowitymi oczyma.
Obok wrzało weselisko, huczały tańce, a tu
do tej izby raz po raz wchodziło po parę
osób, raz po raz dolatywał do jego uszu
strzęp rozmowy. I tam ujrzał i usłyszał swoją sztukę”.
Wyspiański faktycznie był bacznym obserwatorem, do tego abstynentem, niezbyt towarzyskim oryginałem, a przez
chorobę weneryczną miał tak poranione
gardło, że praktycznie nie uczestniczył
w żadnych dyskusjach. Trzy dni hucznej
zabawy spożytkował więc na ułożenie
w głowie dzieła tyleż genialnego, co kontrowersyjnego. I tak 16 marca 1901 roku
odbyła się uroczysta premiera dramatu
w Teatrze Miejskim w Krakowie, na którą
przybyłą cała ówczesna elita.
To co często bywa udziałem sztuki nowatorskiej i genialnej, nie ominęło też
„Wesela”. Jeszcze podczas przygotowania protestowało część aktorów, którzy
dramatu kompletnie nie rozumieli, z roli
Panny Młodej zrezygnowały aż dwie
aktorki, a sam dyrektor teatru zgodził
się ją wystawić zmęczony nieustannym
nękaniem Wyspiańskiego i przewidywał
najwyżej cztery spektakle.
Po premierze Sienkiewicz uznał sztukę
za grafomaństwo, a część publiczności
albo urażona, albo zdegustowana opuściła teatr po pierwszym akcie. Na szczęście
tych, którzy zrozumieli wagę i przesłanie
tekstu było zdecydowanie więcej, dlatego przedstawienie było grane nieprzerwanie przez 31 lat!
EPILOG
Z pewną dozą satysfakcji można zauważyć fakt, że niewątpliwe skandale i dramaty związane z gośćmi i mieszkańcami
Rydlówki mają całkiem przyjemne zakończenie. Oba małżeństwa wiodły harmonijne, obfitujące we wzajemne przywiązanie życie, „Wesele” Wyspiańskiego
pod względem scenicznym okazało się
rewolucyjne i zdecydowanie wyprzedziło swoją epokę, a sam dramat na początku przez niektórych postrzegany przez
pryzmat sensacji oraz nietaktu towarzyskiego, zajął należne mu miejsce na półce
najwspanialszych dzieł naszej literatury.
Kraków już dawno przestał być zaściankowym i jak go nazwał wielokrotnie tu cytowany Boy-Żeleński miastem „bez szans,
bez możliwości i bez nadziei”, a Krakowianie dumni ze swojej historii i folkloru, w rocznicę osławionego wydarzenia
tłumnie zbierają się w Bronowicach, by
w barwnym, weselnym korowodzie „osadzić Chochoła”. Z kolei główny bohater
naszej historii, dworek zwany Tetmajerówką, a potem Rydlówką, dzięki staraniom rodziny jest dziś wyjątkowym muzeum Młodej Polski i jednym z najbardziej
uroczych zabytków Krakowa. Odwiedzających nieustannie zachwycają wystawione w nim kostiumy, dekoracje teatralne i obrazy autorstwa Wyspiańskiego
oraz innych młodopolskich twórców,
przepiękne i oryginalne krakowskie stroje ludowe, ręcznie malowane artefakty,
eksponaty związane z uczestnikami pamiętnego wiejsko-artystycznego wesela,
a także cudowne wnętrza, w których jak
w lustrze możemy obejrzeć nienaruszoną
stylistycznie przestrzeń z tamtej epoki.
