Projekty Domów
Tworzenie domowej, przyjaznej przestrzeni
09.04.2025
Tworzenie domowej, przyjaznej przestrzeni

Autor: Leszek Kalandyk mgr inż. arch., Beata Szady


Nasza fizyczność chroni naszego ducha. Ale co chroni nasze ciało? Potrzebowaliśmy schronienia, więc człowiek wymyślił architekturę i w niej poczuliśmy się bezpieczni. Dom człowieka chroni, ale jest też siłą wychowawczą. W domu jest wszystko to, co nas kształtuje. Ma on ogromny wpływ na nasze życie, zdrowie, rozwój duchowy, intelektualny, powodzenie i szczęście w miłości.

Dlatego dom jest taki ważny.

Piękny dom jednorodzinny wpływa na podnoszenie jakości życia, ale też zaszczepienie dobrych wzorców. To jest taka interakcja jak w rozszczepieniu atomów. Kiedy w okolicy powstaje ładny dom, to jego bliżsi i dalsi sąsiedzi nagle poprawiają swoje elewacje i ogrody, żeby w jakiś sposób mu dorównać. Z jednej strony rośnie ranga takiej okolicy, z drugiej wszyscy widzą to piękno i też chcą je mieć. Proste.

Polacy lubią rodzinę. A jak rodzina, to musi być dom. Człowiek powinien mieszkać w domu, a nie w mieszkaniu. Powiem więcej – we własnym domu. Bo mieszkanie w domu wynajmowanym to nie jest dom. To jest olbrzymia różnica. Dlatego Polacy mają ogromną potrzebę własności. Po pierwsze, daje to niesamowitą stabilizację. Nikt cię z tego domu nie usunie, możesz w nim robić, co chcesz – masz nieograniczone możliwości kreacji, zmieniania, wbijania gwoździ w ścianę, przebudowy, ponieważ jest to twoje. A kiedy pojawiają się dzieci, to ten stan duchowości, stabilizacji przechodzi na nie. Traktuję dom jako miejsce spotkań z rodziną, ognisko domowe, przestrzeń w której przestrzegane są tradycje, kultywowane rytuały, ale też prowadzone jest normalne życie. Dla mnie dom to dach nad głową i czyste miejsce. W moim domu jednorodzinnym schludność była przestrzegana do bólu. Na święta Bożego Narodzenia wszystko w domu było wyfroterowane, wykrochmalone, wyprasowane, odświeżone. Z domu biła niesamowita energia!

Pokoje

Alain de Botton w „Architekturze szczęścia” napisał, że czasami nasza przyszłość zależy od tego, w jakim zamieszkamy pokoju. Wielkość tych pokoi (mam tutaj głównie na uwadze sypialnie połączone z miejscem do nauki, ale też same sypialnie) zależy od wielkości domu, ilości dzieci, ale też finansów. Taki optymalny pokój dla rozwoju dziecka powinien mieć minimum 16 m2, posiadać własną łazienkę (wystarczy 2x2 m) i małą garderobę lub wbudowane szafy (wtedy dziecko od samego początku kształtuje swoje nawyki, upodobania, jak również tworzy swój własny świat). W takim pokoju powinno się znaleźć wygodne łóżko dla jednej osoby o wymiarach 1,20-1,40 x 2 m, bo tylko wtedy możemy się wygodnie wyspać (w metrowym śpi się na baczność). Musi być wygodny fotel, biurko i krzesło do nauki z twardym siedziskiem, żeby utrzymywać odpowiednie napięcie przy nauce. W takim pokoju powinno być wyjście na zadaszony taras lub loggię, żeby móc dać upust napięciom czy zmęczeniu. Jeżeli chodzi o pomieszczenia dla rodziców, inwestorzy często proponują: „Tu będzie nasza sypialnia, a obok gabinet do pracy”. Wtedy odpowiadam: „Wiedzą państwo co? Trudno połączyć wodę z ogniem. Tu jest energia snu, wypoczynku, utulenia, a obok nagle musi być napięcie, skoncentrowanie, gotowość do pracy. Te dwie przestrzenie obok siebie są nie do pogodzenia”. Dlatego też zawsze proponuję gabinety na parterze.

Wysoki pokój dzienny

W przeszłości pałace, dwory czy kamienice miejskie miały część pomieszczeń wysokich. Wówczas ludzie w sposób naturalny czuli, że ich duch jest wyższy od fizyczności. Żeby on czuł się dobrze, musimy przebywać w wysokich pomieszczeniach. Tak też wówczas projektowano i budowano. Później, po II wojnie światowej wszystkie tego typu budynki w Polsce były negowane. To nie była forma dla ludzi żyjących w komunie. W większości bloki były projektowane na wysokość 2,50 m. Podobnie było z pomieszczeniami w domach jednorodzinnych. To spowodowało, że myśmy zbagatelizowali potrzeby ducha. Kiedy w latach 90. spotykałem się już z własnymi inwestorami, na temat wysokich salonów był utarty pogląd wśród ludzi, że „Proszę pana, całe ciepłe powietrze ucieknie do góry i będziemy chodzić w kurtkach”. To były tego typu mity. Uważam, że część pomieszczeń w domu powinna być zaprojektowana, wykonana, przeznaczona dla naszego ducha, czyli powinna być wyższa. Pokój dzienny to pomieszczenie, w którym spotykamy się, żeby odpocząć, porozmawiać. Stąd też pomysł, żeby w moich projektach był on wysoki przez dwie kondygnacje. W takich przestrzeniach szybciej się regenerujemy, wypoczywamy i czujemy dostojniej. Ta wysokość pozwala na zupełnie inne zachowania, inne myślenie, całkowicie inaczej przebiega rozmowa. Taki powinien być cel architektury – ona ma na nas wpływać. Dodam jeszcze, że lubię również zrobić przy wejściu sień przez dwie kondygnacje, dlatego że wówczas ona i wysoki pokój dzienny uruchamiają pewien ruch energii, bardzo korzystny dla domu. Byłoby dobrze, gdyby na uczelni czy w sklepach budowlanych były zrobione modele pomieszczeń o różnej wysokości. Wtedy można byłoby poczuć na własnej skórze wibrację samego pomieszczenia w zależności od wysokości i wielkości. To jest najlepszy sposób poznawczy, a tego nigdzie nie ma.

Duże przeszklenia

Z oknami zawsze był problem. Wynikało to głównie z kosztów i materiału, z jakiego wykonywano okna, czyli najczęściej drewna. Drewno ma swoje właściwości i nie dopuszcza ogromnych przeszkleń. Poza tym były to okna skrzynkowe, które nie były dobrym izolatorem. I przez te okna zawsze była ucieczka ciepła. Dlatego też ludzie w sposób bardzo racjonalny i po gospodarsku ważyli, na jakie przeszklenia mogą sobie pozwolić. Obecne warunki życia i pracy bardzo się zmieniły i sprawiają, że jesteśmy pozamykani – w samochodach, w biurach, w domach. A wiemy skądinąd, że fotony światła są niezbędne do odżywiania komórki ludzkiej. Problem narastał, aż ludzie zrozumieli, że warto robić wielkie przeszklenia. Mając wiedzę na temat możliwości materiałowych szkła i aluminium, doradzam inwestorom, żeby zastosować duże okna. Dziś powszechną regułą jest, że myślimy o świetle w domu. Dzięki światłu mamy lepsze samopoczucie, a przeszklenia sprawiają, że przestrzeń za oknem łączy się z wnętrzem domu. Wówczas jego mieszkańcy przebywając w domu, mają kontakt z otoczeniem, ogrodem, krajobrazem. Okna bowiem w przeciwieństwie do muru nie odgradzają wnętrza od przestrzeni zewnętrznej, tylko pozwalają jakoby wejść otoczeniu do środka. Warto więc stosować tego typu rozwiązania w przestrzeni.

Oddzielenie pokoju dziennego od jadalni

Przez całe lata dzielono pokój dzienny na dwie części: w jednej robiono jadalnię, a obok wypoczynek z telewizją, tym samym lokując obok siebie dwie funkcje wzajemnie się wykluczające. I bardzo często dochodziło do konfliktu interesów, bo część rodziny chciała oglądać telewizję, a pozostali im przeszkadzali, rozmawiając przy stole. Mając to na uwadze, rozdzieliłem te przestrzenie. Dzięki oddzieleniu tych dwóch funkcji, nie ma zakłóceń pomiędzy jadalnią a pokojem dziennym. Coraz bardziej doceniamy funkcję jadalni. Kuchnię połączoną z jadalnią można przyrównać do apteki. W aptece przygotowuje się coś dla zdrowia. Tutaj tak samo – przygotowuje się wartościowe posiłki. Już przez sam ten fakt wydzielenie czy oddzielenie jadalni jest bardzo wskazane, żeby przy okazji posiłków można było również przyjemnie spędzić czas, porozmawiać czy pobiesiadować. Przy jadalni powinny znaleźć się takie meble jak kredens czy komoda, bo szafki kuchenne są zbyt niewygodne dla niektórych naczyń. Jadalnia jest zwornikiem pomiędzy kuchnią, a pokojem dziennym. W dużej części przeszklona powoduje, że nasze biesiadowanie odbywa się jakby w ogrodzie. Często też projektuję rozsuwane okna, które wychodzą z jadalni na zadaszony taras. Wtedy kuchnia bez zakłóceń obsługuje zarówno jadalnię, jak i zewnętrzny taras.

Kuchnia i spiżarka

Nie tak dawno kuchnia była oddzielana od takich pomieszczeń jak jadalnia czy pokój dzienny. Wynikało to z zupełnie innej obróbki produktów żywnościowych aniżeli dziś. Wymagało większego pomieszczenia i większej ilości blatów. Nie było też w kuchni właściwego przewietrzania, czyli usuwania zapachów. Teraz kuchnia jest jednym z ważniejszych pomieszczeń w domu. Dziś kuchnia może być rozwiązywana na wiele sposobów. Niemniej takim dodatkowym elementem potrzebnym przy kuchni jest spiżarka. W czasach komuny to było najczęściej pomieszczenie 1x1 m z drzwiami, to wszystko. Obserwując życie i zmieniający się jego styl, najczęściej proponuję dużą spiżarkę, w której oprócz „dyżurnej lodówki w kuchni” mamy dwie dodatkowe z drzwiami dwuskrzydłowymi. W jednej z lodówek trzymamy nabiał, warzywa, owoce, w drugiej mięso i wędliny (niewskazane jest przechowywanie nabiału z mięsem). Oprócz lodówek jest też blat roboczy ze zlewem, gdzie możemy przygotować półprodukty. Tak widzę obecnie spiżarnię przy kuchni. Kuchnię dziś projektuję z wyspą, ale to też nic nowego, bo dawniej takie miejsca służyły do obierania drobiu czy rozbioru mięsa. Te wyspy czasami przechodzą w stół śniadaniowy, innym razem stół jest oddzielnie. Wszystko zależy od inwestorów. Bardzo zwracam uwagę, aby kuchenka nie była blisko zlewu, ponieważ powstaje konflikt pomiędzy wodą a ogniem. W zależności od wielkości domu, lubię projektować przy kuchni mały, zadaszony taras. Nazywam to tarasem śniadaniowym albo takim na wieczorne rozmowy przy kawie czy herbacie. Im więcej urozmaiceń i funkcji w domu, tym dom jest ciekawszy. Dobrze też, choć oczywiście nie jest to żelazna reguła, kiedy widok z kuchni wychodzi na wjazd i na wejście do domu. Jest to taka psychologiczna funkcja, która powoduje, że obejmujemy wzrokiem panowanie nad zewnętrzem. Staram się również, żeby kuchnie miały dużo światła. Wtedy mamy niesamowity komfort pracy. Bo pasjonujące gotowanie to też praca twórcza, a łączenie różnych składników żywnościowych bywa boskie.

Pralnia na piętrze

Pralnia, zarówno przez architektów, jak i inwestorów, zawsze była traktowana po macoszemu, chowało się ją gdzieś w piwnicy, ewentualnie na parterze, a przecież to w niej wykonuje się ciężką, praktycznie codzienną pracę. Po co znosić odzież do prania z sypialni czy garderoby na dół, kiedy później trzeba ją wnieść z powrotem na górę? To niepraktyczne rozwiązanie. Dlatego projektuję pralnię najczęściej na piętrze – żeby prać na tym samym poziomie, na którym są ubrania i nie chodzić wiecznie z nimi po schodach. Proste, a jakże praktyczne rozwiązanie. Obecnie w pralni mamy wiele urządzeń, które usprawniają nam funkcjonowanie, dlatego pomieszczenie musi być odpowiedniej wielkości. Dobrze, kiedy pralnia ma też okno, bo światło sprawia, że praca jest znacznie przyjemniejsza. A kiedy z takiej pralni można wyjść na zadaszony taras i wystawić pranie bezpośrednio na świeże powietrze, to już jest luksus.

Strony świata

Przy projektowaniu zwracam uwagę na strony świata. Wschód i północ są dla nas najłaskawsze. Niestety ciągle pokutuje przekonanie, że najlepsze jest południe. A światło z południa jest agresywne i nas męczy. Dawniej, ze względów czysto ekonomicznych związanych z ogrzaniem domu, robiono tylko wystawy południowe, żeby tam można było wygrzać kości. No i tak zostało, że wszyscy chcą tylko południa. A strona ta stała się bardzo nieprzyjazna. Oczywiście tam mogą być pokoje, ale cofnięte do lica ściany, aby uzyskać zacienienie. Najlepszą stroną dla salonów, ale też pokoi do nauki czy gabinetów do pracy jest strona północna. Tam jest bardzo stabilne światło, które korzystnie wpływa na nasze skupienie, naukę, ale też wypoczynek. A pokoje rodziców dobrze usytuować od strony wschodniej, żeby ich budziło słońce. Strona zachodnia to ciągłe wiatry i to one wywiewają z domu ciepło. Sprawiają, że deszcz wręcz spływa po ścianach i oknach, tym samym je niszcząc. Dlatego jeżeli ktoś chce mieć w domu całą przeszkloną ścianę od zachodu, to ja odradzam. Nie zaznamy spokoju, otwierając się na zachód. Zaprojektowałem dom mojej córce. Świadomie trzymałem się pewnych zasad. Wysoki salon zrobiłem od północy. Żeby dodać mu jasności, na zewnątrz wybudowałem mur z białego kamienia, który „świeci” i wręcz „wchodzi” do tego pokoju. Gabinety również są od północy. Córka napisała doktorat, a zięć habilitację.


Przy projektowaniu domów nie korzystam z zasad feng-shui. Nigdy tym się nie kieruję, bo uważam, że mamy w Polsce bardzo bogate tradycje zarówno kulturowe, jak i budowlane. Mamy po prostu własne feng-shui: trzeba zważać na to, gdzie mieszkamy i jakie są tam zjawiska przyrodnicze. To jest ta obserwacja otoczenia, przyrody i miejsca, żeby mieszkało się nam wygodnie.